■ Przed 35 laty (19 kwietnia 1988) zmarł Jonasz Kofta, polski poeta, dramaturg, satyryk, piosenkarz i malarz. Przed 10 laty opublikowaliśmy tekst Jonasz kochał Polskę (w Sieci pod datą 2013-04-18 oraz w miesięczniku „Ex Libris 43bis” nr 208, kwiecień 2013). Teraz zamieszczamy ten materiał w poszerzonej wersji.
Przyjacielu
Trochę serca nam ubyło
Ile naprawdę
Jeszcze nie wiemy
Pamięć o tobie
Poniesiemy
Zrobimy z nią
Ile umiemy
(„Epitafium dla frajera”)
♦ Jeden z największych poetów polskiej piosenki Jonasz Kofta zmarł przed 35 laty
19 kwietnia 2023 roku mija 35 lat od śmierci Jonasza Kofty, polskiego poety, dramaturga, satyryka, piosenkarza i malarza. Jonasz Kofta, jeden z największych poetów polskiej piosenki, pisał do gotowej muzyki. Najbardziej znane jego szlagiery to: „Jej portret”, „Śpiewać każdy może”, „Kwiat jednej nocy”, „Wakacje z blondynką”, „Autobusy zapłakane deszczem”, „Pamiętajcie o ogrodach”. Jonasz Kofta (właśc. Janusz Kaftal) urodził się 28 listopada 1942 w Mizoczu na Wołyniu, zm. 19 kwietnia 1988 w Warszawie, zmarł w wyniku powikłań po zakrztuszeniu się podczas posiłku. Miał zaledwie 45 lat. Wcześniej cierpiał na chorobę nowotworową, którą udało mu się wyleczyć.
Zostawił po sobie ponad 600 tekstów – piosenek i wierszy, jedenaście sztuk i scenariuszy teatralnych, obrazy, niezliczoną ilość tekstów pisanych do kultowych audycji radiowych. Z jednej strony satyryk, kabareciarz i tekściarz, z drugiej – poeta zaangażowany.
♦ Trochę serca nam ubyło. Pamięć o tobie poniesiemy. Zrobimy z nią ile umiemy
Jonasz Kofta był uzależniony od czytania. Był chodzącą encyklopedią – tak nazywali go koledzy już w szkole.
Żona Jaga, w radiowej Dwójce, opowiadała o Jonaszu, że uważał siebie za najciężej pracującego lenia.
Piotr Kofta wspominał, że ojciec był pracowitym człowiekiem. Pisanie wcale nie przychodziło mu łatwo. A pisywał dla największych: Hanny Banaszak, Zdzisławy Sośnickiej, Maryli Rodowicz, Ireny Santor, Łucji Prus, Michała Bajora, Czesława Niemena, Jerzego Połomskiego i wielu innych. Zawsze ustawiała się do Kofty bardzo długa kolejka – każda artystka i każdy artysta chciał mieć tekst Jonasza.
Piotr Derlatka, autor pierwszej biografii Jonasza Kofty pisał o twórcy: piekielnie inteligentny ironista, poeta-szyderca zdolny do wychwycenia każdego paradoksu.
Jonasz bardzo lubił radio. Telewizja nużyła go czasami. Natomiast radio było dla niego czymś bliskim. Być może, dlatego, że jego głównym narzędziem było słowo. Mądre słowo.
Stefan Friedmann, który współtworzył z Koftą radiowe cykle „Dialogi na cztery nogi" czy „Fachowcy" wspomina swojego przyjaciela: Miał styl, który go nie opuszczał. Doszukiwał się czegoś mądrego w świecie. Był wielkim optymistą, a to się nam udzielało. Był raczej zawsze uśmiechnięty, chyba że cytował jakiś swój poważny utwór, wtedy poważniał. Jonasz miał dar mówienia.
Jaga Kofta, żona artysty, podkreśla: W Trójce można było wtedy pięknie się bawić. Jonasz kiedyś napisał, że ten, kto potrafi się śmiać, jest jego bratem. Czyli to osoba łagodna, która potrafi rozwiązywać problemy bez agresji. Jest taka, że można się z nią zaprzyjaźnić.
♦ Poeta i dramaturg, satyryk i piosenkarz Jonasz Kofta kochał Polskę
Pisał pięknie o miłości międzyludzkiej i mądrze o miłości Ojczyzny. Potrafił kochać Polskę.
W radiowym Klubie Trójki (19.04.2012) Magda Umer wspominała, jak po jednym z koncertów Jonasz zaprosił kilka osób do pokoju i wygłosił z pamięci, dopiero co napisany, „Szary poemat”. Piosenkarka twierdzi, że to jeden z najważniejszych wierszy na temat naszej Ojczyzny, jaki się przydarzył w ubiegłym wieku. Wtedy (przełom 76/77 roku) był to wiersz głęboko niecenzuralny, więc w czasach PRL nie został opublikowany. To według syna poety Piotra Kofty jedyny otwarcie polityczny utwór, jaki on w ogóle napisał.
Syn poety Piotr Kofta w radiowym Klubie Trójki (19.04.2012) wyjaśniał, że ojciec Jonasza, a jego dziadek był Żydem, który wraz z żoną uciekł w 1939 roku na Kresy (tam, na Wołyniu urodził się artysta, któremu nadano imię Janusz). Piotr ocenia, że ojciec był w jakiejś mierze dzieckiem Holocaustu. W kwestii tożsamości nie do końca był pewny siebie. A potem przyszedł rok 1968 i grunt mu się zachwiał pod nogami. Tym bardziej trzeba docenić fakt, że ani przez chwilę nie pomyślał o wyjeździe z Polski.
Ryszard Marek Groński we wstępie do dwutomowej publikacji Jonasza Kofty Co to jest miłość. Wiersze i piosenki zebrane (w tym zbiorze jest około 500 tekstów, a co najmniej 300 jest na temat „co to jest miłość?”) pisał:
Dziwne to, zaskakujące – Jonasz zaplątany w życie towarzyskie, niekreujący się na bojownika, reagował na wydarzenia polityczne, pisząc nie do bezpiecznej szuflady, lecz dla słuchaczy, nie oglądając się na cenzurę. „Szary poemat”, jeden z najświetniejszych utworów pióra Kofty, był odpowiedzią na to, co stało się w Radomiu w 1976 roku:
W pancerny waciak zbrojny golem
Nadciąga kartoflanym polem
Krwawy i pusty, bo bez Boga
W gumiak obuta jego noga
A w ręku jego ciężka laga
Którą mu dała władza naga
By odwet wziął i bił, jak umie
Tych wszystkich, których nie rozumie.
„Szary poemat” to długi tekst, ale zacytuję jeszcze końcowy fragment:
Niektórzy piją, by zapomnieć
Ja piję, żeby zapamiętać
Gorzale chwała
Ona z nas czyni dumne anioły upadłe
Pióra w skrzydłach stroszymy
A każdy
Zardzewiały bagnet
Zblakły wypełzłym amarantem
Łuny legendy
Została krew
Czerwona istnie
Gdy na bandażu białym błyśnie
Ojczyzno
Matko
Przebacz
Nam
Ociemniały byt
Tak nam niewiele trzeba
Tak nam za mało wstyd
Butelka świeci jakby siwizną
Być może dnieje
Przysięgam ci
Moja
Ojczyzno
Nigdy
Nie wytrzeźwieję
Ryszard Marek Groński we wstępie do wspomnianej już dwutomowej publikacji pisał o Jonaszu: Świadomość, kim jest, jakie są jego związki z polskością potwierdzone w chwilach próby, wróciły strofami wiersza „W moim domu” recytowanymi na spotkaniach ze słuchaczami. Oto zakończenie tego wiersza.
Wiem na pewno, że ze sobą zostaniemy
Chociaż życie nam układa się nieprosto
Nie możemy rozstać się, trzasnąwszy drzwiami
Moja miła, moja droga
Moja Polsko
W bardzo interesującym portalu www.muzeumjazzu.pl/jonasz-kofta/ czytamy:
— Nazwisko Jonasza Kofty znalazło się na specjalnej liście, na której umieszczano autorów „pod szczególnym nadzorem” PRL-owskiej cenzury. Tomasz Strzyżewski w swojej książce o cenzurze w PRL publikuje poufną instrukcję cenzorską z 21 lutego 1976 Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, gdzie umieszczono nazwisko Kofty oraz wytyczne: „Wszystkie własne publikacje autorów z tej listy, zgłaszane przez prasę i wydawnictwa książkowe, oraz wszystkie przypadki wymieniania ich nazwisk, należy sygnalizować kierownictwu Urzędu, w porozumieniu z którym może jedynie nastąpić zwolnienie tych materiałów. Zapis nie dotyczy radia i telewizji, których kierownictwo zapewnia przestrzeganie zasad we własnym zakresie. Treść niniejszego zapisu przeznaczona jest wyłącznie do wiadomości cenzorów”.
♦ Nie uważał się za poetę. Ale poetą był. To było widać na zewnątrz, tego nie dało się ukryć
Jeremi Przybora uważał, że dzięki takim autorom, jak Kofta, powojenna Polska stała się „imperium piosenki na najwyższym poziomie". W jednej z wypowiedzi twórca Kabaretu Starszych Panów zaliczył Jonasza Koftę – wraz z Agnieszką Osiecką i Wojciechem Młynarskim – do „trójcy wieszczów polskiej piosenki".
Piotr Kofta, wspominał ojca: Ten elegancki mężczyzna z nutą cyganerii to była persona sceniczna. On ją bardzo lubił, ale oczywiście nie był taki na co dzień. Nie był uduchowionym artystą z głową w chmurach, tylko normalnym facetem z poczuciem humoru. Piotr twierdził, że chyba w głębi duszy ojciec nie uważał się za poetę. Ale poetą był. To było widać na zewnątrz, tego nie dało się ukryć.
Dla mojego pokolenia Jonasz Kofta to kultowy twórca i na pewno jeden z kilku największych nieżyjących już poetów polskiej piosenki. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz – w okresie warszawskiej dekady mojego życia – spotkałem Jonasza przemierzającego swoim charakterystycznym krokiem Krakowskie Przedmieście miałem wrażenie, że co krok w jego duszy rodzi się nowy poetycki wers... Dziś, niemal każdego, dnia słuchając jego piosenek i wierszy wyławiam z nich cudowne frazy. Te frazy to poetyckie perełki, zawsze aktualne, chociaż wiele z nich nie opowiada o miłości, a pisane były w jakże odmiennej rzeczywistości czasów PRL-u.
Zawsze warto rzec durniowi, że jest durniem.
Nawet, gdy asekuruje się odgórnie.
Zawsze warto czasem wiedzieć, co się myśli.
I powiedzieć to, nim wszyscy z sali wyszli.
Zawsze warto – żeby kiedyś nie mieć kaca
— zrobić coś, co się być może nie opłaca.
(„Zawsze warto”)
Pamiętajcie o ogrodach
Przecież stamtąd przyszliście
W żar epoki użyczą wam chłodu
Tylko drzewa, tylko liście
Pamiętajcie o ogrodach
Czy tak trudno być poetą
W żar epoki nie użyczy wam chłodu
Żaden schron, żaden beton
(„Pamiętajcie o ogrodach”)
Tobie śpiewam
Co zwiesz się nikt
Drzwi do prawdy otworzysz bez kluczy
Nie uwięzi cię ślepy byt
(„Komu bije dzwon”)
Że ci się chciało
Być zakałą
Gdy wystarczało
Głośno klaskać
Że ci się chciało
Widzieć całość
Gdy wystarczała
Biała laska
Że ci się chciało
Być tylko sobą
Zwyczajnie dobro od zła
Odróżniać
Kiedy nikogo
Nie było obok
Tylko służalcza
Szepcząca próżnia
Że ci się chciało
Myśleć tak mało
O swoich własnych
Nielekkich losach
Że ci godności
Wystarczało
By nie dorzucać
Drewna do stosów
Że ci się chciało...
(„Epitafium dla frajera”)
Te piosenki sprzed pół wieku ciągle, a może dziś jeszcze bardziej, prowokują do myślenia. Ale na szczęście myślenia nie zastępują, bo zastąpić nie mogą. Sprawiają, że stajemy się bogatsi. I to w piosenkach Kofty jest najcenniejsze.
♦ Jonasz Kofta umiał idealnie połączyć tekst piosenki z frazą iście poetycką
Jaga Kofta, żona poety twierdzi, że Jonasz był jak tęcza, bo każdy, kto go spotkał, zapamiętał inną barwę.
— Jonasz wstydził się być poetą, dlatego określał siebie jako tekściarza. „Minutę czułem w sobie poetę, a reszta: massa tabulettae" mówił. Nie bardzo wiedział, kim tak naprawdę chciałby być. Nie zdążył. Pisał musicale, dramaty, piosenki, formy kabaretowe… Gdyby żył dłużej, może ta energia poszłaby w jakimś kierunku – zastanawiała się Jaga Kofta.
Bohdan Łazuka, uważa, że świetnym tekściarzem był Wojciech Młynarski, utalentowana była Agnieszka Osiecka. Ocenia jednak, iż wszystkich przebijał Jonasz Kofta.
— On jeden, moim zdaniem, umiał idealnie połączyć tekst piosenki z frazą iście poetycką. Tworzył ballady. Był w jednej osobie poetą i tekściarzem, a „Jej portret” Kofty ze słowami Naprawdę, jaka jesteś, nie wie nikt... uważam, słowo honoru, za najpiękniejszą polską piosenkę powstałą w naszych czasach – ocenia Bohdan Łazuka.
Interesująca jest historia tej piosenki, której słowa Kofta napisał do muzyki Włodzimierza Nahornego. Kompozycja Nahornego krążyła między wieloma tekściarzami przez dwa lata. U Kofty leżała przez pół roku. W końcu, z pomocą przyszła mu żona. Powiedziała mu: Jeżeli tytuł jest „Jej portret”, to wiesz chyba, jakie są kobiety. A on, że nie wie. Jaga na to: No to napisz o tym, że nie wiesz, po prostu. I tym sposobem, wreszcie usiadł i napisał tę piosenkę.
Jej portret
Naprawdę jaka jesteś
Nie wie nikt
Bo tego nie wiesz
Nawet sama ty
W tańczących wokół
Ciemnych lustrach dni
Rozbłyska twój
Złoty śmiech
Przerwany wpół
Czuły gest
W pamięci składam wciąż
Pasjans z samych serc
Naprawdę jaka jesteś
Nie wie nikt
To prawda niepotrzebna
Wcale mi
Gdy nie po drodze
Będzie razem iść
Uniosę twój
Zapach snu
Rysunek ust
Barwę słów
Niedokończony
Jasny portret twój
Uniosę go
Ocalę wszędzie
Czy będziesz przy mnie
Czy nie będziesz
Talizman mój
Z zamyśleń nagłych twych
I rzęs
Obdarowany
Tobą, miła
Gdy powiesz do mnie kiedyś
Wybacz
Przez życie pójdę
Spoglądając wciąż wstecz...
Od 35 lat, od śmierci Jonasza Kofty spoglądam wstecz. Ostatnio, niemal codziennie, słuchając jego piosenek wyławiam z nich cudowne frazy. W moich tekstach często cytuję te perełki. Pamięć o Jonaszu niosę. Robię z nią ile umiem.
Bernard Cichosz
Źródła (tekst i zdj.) via:
www.muzeumjazzu.pl/
www.polskieradio.pl/
trojka.polskieradio.pl/
www.granice.pl/
ogrod-nauk.pl/